Legenda Andumênii głosi, że Generałowie powstaną, gdy ojczyzna będzie w potrzebie…

Dwór wrze od plotek, wewnętrznych zdrad oraz walk o władzę. May Verteri, najpotężniejsza z przebudzonych i ulubienica poprzedniej przywódczyni, oskarżana jest o śmierć zwierzchniczki. Piękna i charyzmatyczna „Krwawa” generał nie pamięta wydarzeń z ostatniej wojny. May knuje własną intrygę, potajemnie gromadząc księgi ze starożytną magią i rozwijając moc. Losy Andumênii spoczywają w niepewnych rękach, a zagrożenie może przyjść z najmniej spodziewanej strony…
No więc mamy Andumênię. Książkę nieznanej światu polki, Moniki Glibowskiej. Okładka przyciąga wzrok, a opis zapowiada ciekawą książkę z tajemnicami, intrygami i walką o władzę. Można pomyśleć ,,super książka!''. Ale jak jest w rzeczywistości?
Andumênia to ponad 700 stronnicowa cegła, która jest po prostu... za długa. Naprawdę historia momentami była tak rozwlekana, że potrzeba by odjąć z 300 stron, aby była ciekawsza. Warto byłoby zrezygnować z przydługich opisów historii całego świata przedstawionego, które swoją drogą, przypominały mi treść książki od historii. Na serio, lepiej trzymać czytelnika w niepewności niż podawać wszystkie fakty po kolei!
Powieść laureatki I edycji konkursu „Czwarta Strona Fantastyki” została doceniona przez jury za rewelacyjną kompozycję, świetnie przemyślane intrygi i język godny światowych bestsellerów. (opis z tyłu okładki)
Książka opowiada nam historię z punktu widzenia May, która chyba jest jedną z najgorszych bohaterek, o których czytałam. To nie jest typ osoby, z którą chciałabym się zaprzyjaźnić. Główni bohaterowie zwykle mają być protagonistami, męczennikami, tymczasem ja bardziej współczułam drugo lub trzecioplanowej służce May niż jej samej. Wszyscy generałowie, czyli kluczowe postacie, wydali mi się nieludzcy i bezduszni, a myślę, że w książkach poszukujemy bardziej bohaterów, których śmierci będziemy żałowali. W tym przypadku nawet by mnie ona ucieszyła.
Przez 3/4 powieści nic się nie dzieje i wiele razy miałam ochotę ją odłożyć. Autorka zaplanowała kilka zwrotów akcji na sam koniec książki, które miały być szokujące- a rzeczywistości były banalne i łatwe do przewidzenia. Myślę, że gdyby równomiernie je rozplanować w historii czytałoby się to o wiele lepiej, z ciekawością dochodząc do końca. Owszem, ostatnie 100 stron było nawet ciekawe, ale wcześniej musiałam przeczytać 600 stron, na których akcja powolutku się rozwijała.
Zakończenie w ogóle nie zrobiło na mnie wrażenia. Jest ono strasznie zawiłe i praktycznie nic nie rozwiązuje ( a autorka miała przecież całe 706 stron do popisu...) i nie zapowiada się, aby wyszła kolejna część.
"Legenda ostatniej wojny, pogromczyni wrogów, wyglądała jak cień człowieka. Jedynie jedwabna suknia przetrwała przez dziesięciolecia niezmieniona. - May Verteri. Zbudź się."
Rozumiecie... Są książki, które niosą jakieś przesłanie i coś konkretnego opowiadają, a ja dalej nie do końca wiem, o czym miała być w ogóle Andumênia.
Nie polecam. Niestety tylko nieliczne książki polaków są w stanie dogonić światowe bestsellery, a powieść Moniki Glibowskiej na pewno się do nich nie zalicza. Wbrew temu, co głosi treść opisu.
★★★☆☆☆☆☆☆☆
3/10
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona
____________________________
Wyd. Czwarta strona, Monika Glibowska, stron 706, 2016
Opis książki z materiałów wydawnictwa
Czytam tę książkę i jest ciężko. Chyba najbardziej bolą mnie długie rozdziały. 70 stron to już lekka przesada, trzeba znać umiar.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce i... raczej nie mam zamiaru się w nią wgłębiać o.O xD Nie brzmi to zachęcająco... xD Inne książki na mnie czekają xD
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jednak wyszło nie tak, jak powinno. ;/ Może gdyby książka była mniej obszerna, to wypadłyby z niej te słabsze elementy i jakoś podratowałoby to sytuację, sama nie wiem. ;/
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy jest ktoś, komu ta publikacja przypadła do gustu ...
OdpowiedzUsuńAkurat nie dla mnie ale cytaty bardzo fajne :O
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/02/military-style.html
Pierwszy raz słyszę o tej książce i faktycznie, opis brzmi ciekawie. Jednak po Twojej recenzji chyba sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ola
bookwithhottea.blogspot.com/
Sporo negatywnych opinii słyszę o tej książce, więc raczej się nie skuszę ;P
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Fantasy to nie dla mnie :) Ciekawie tu na Twoim blogu!
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl - coś, co Cię (mam nadzieję) zaciekawi :)
Nie czytuję książek polskich autorów, aczkolwiek opis tej by mnie zaciekawił i kto wie, może bym po nią sięgnęła, i co? Rozczarowałabym się! Jednak jak na razie nie będę wychodzić z mojej skorupy nieprzepuszczającej polskich dzieł(z małym wyjątkiem na Sapkowskiego xD). Jeśli już czytać cegły.. to tylko te dobre.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Poszukiwaczka Książek
Skoro nie polecasz to nawet nie będę sobie nią głowy zawracać, opisy często są bezwstydnie pochlebne i nie odzwierciedlają treści książki :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
SZELEST STRON
O książce słyszałam ale tak przelotnie. Opis mnie nawet zaciekawiła, ale jak widzę książka nie jest warta uwagi :P Dlatgeo raczej po nią nie sięgnę. Zdecydowanie wolę krótsze książki. A ta nie dość, że długa to jak piszesz mało się w niej dzieje, a wszystko jest rozwleczone. Przykro mi słyszeć, że polak napisał twoim zdaniem tak kiepską książkę :( No cóż...w najbliższym czasie na pewno po nią nie sięgnę :P
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
pomiedzy-wersami.blogspot.com
Niedługo nowy post ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce, ale opis jest całkiem ciekawy. Jednak po twojej recenzji wątpię bym ją przeczytała ;/ Ogólnie to mam małe zaufanie to polskich pisarzy :(
OdpowiedzUsuńhttp://strefafangirl.blogspot.com/
Dobrze, że mnie uprzedziłaś o rozciągniętej fabule. Nie przepadam za książkami, które się rozwlekają, nawet jeśli miałyby cudownie wykreowanych bohaterów. (nie jak prawdopodobnie tu) Opisałaś tę książkę bardzo interesująco, ale dobry pomysł zawsze można spaprać.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że podzieliłaś się swoją opinią.
Pozdrawiam.
Cóż, przeczytałam, nawet dwukrotnie. Co na nią spojrzę na półce, mam chęć przeczytać raz jeszcze. Nie znudziła mnie, wręcz przeciwnie, naprawdę mało książek dostarcza mi aż tak rzeczywistych emocji. I akurat to, że zamiast kolejnej męczennicy w pojedynkę ratującej świat w morzu łez dostajemy hardą babkę, dla której niewiele rzeczy jest świętością, a mimo to wciąż jest pozytywnym bohaterem, którego losy człowieka obchodzą, to spora zaleta. Najsmutniejsze, że o drugim tomie nic nie słychać, a szkoda, bo czytałabym i to najlepiej zaraz.
OdpowiedzUsuń