Przejdź do głównej zawartości

Ksiązka w której zmieniłabym fabułę. *goscinnie*

Hej!Dzisiaj wpis będzie nietypowy, ponieważ jest to zestawienie trzech tekstów od autorek różnych blogów na temat: Książka, w której zmieniłabym fabułę. Cała akcja jest zorganizowana w ramach kampanii PRZECZYTAJ & PODAJ DALEJ zorganizowanej przez Magdalenę z http://www.savethemagicmoments.pl ;) Zapraszam do czytania, a autorkom dziękuję za wzięcie udziału! 





„Zanim się pojawiłeś” wzbudza ogromne kontrowersje. Książkę jedni kochają i wylewają przez nią morze łez. Drudzy, rozochoceni zachwytami tych pierwszych, niemile się rozczarowują… Niektórzy musieli przeczekać szum wokół książki, a potem i filmu, by móc po nią sięgnąć. Ale cały czas, gdzieś tam huczy o tej niezwykłej historii. Ja sama należę do grona fanów Jojo Moyes i każdą książkę wychodzącą spod jej pióra czytam z ogromnym zainteresowaniem. A „Zanim się pojawiłeś” to dla mnie taka książka, którą ma się ochotę przeczytać. Kiedy Lou traci pracę, nie wie, co zrobić ze swoim życiem. Na szczęście otrzymuje ofertę, aby zaopiekować się sparaliżowanym Willem. Od tego momentu zmieni się wszystko…Długo zastanawiałam się jaką mogę wybrać książkę, w której zmieniłabym fabułę. I właśnie uznałam, że zakończenie w tej historii od dawna nie daje mi spokoju. Nie chcę tu Wam spojlerować, ale pewnie i tak większość z Was czytała tę książkę. Kiedy tylko dowiedziałam się ze stron książki, iż Will zamierza popełnić samobójstwo nie chciałam kończyć czytać. Bo wiedziałam jak to się skończy… Jednak do ostatniej strony miałam cichutką nadzieję, że ta historia będzie miała inne zakończenie, że oboje będę szczęśliwi. Z drugiej czułam, że dobrze się nie skończy. I się nie pomyliłam… Po lekturę czułam się mniej więcej tak - miałam ochotę krzyczeć („CO! TO NIEMOŻLIWE!!!”), płakać, walić pięściami, by jednocześnie przytulać, skakać ze szczęścia i 

szaleńczo się śmiać. Gdyby książka zakończyła się pozytywnie pewnie połowy z tych mocji, bym nie odczuła. W każdym razie ja książkę polecam, chociaż zakończenie bym zmieniła. Jestem z tych osób, które kochają szczęśliwe rozwiązanie akcji. A jeśli Wy planujecie dopiero po nią sięgnąć to już z góry zapowiadam, że przyda Wam się pudełko z chusteczkami. Jednak nie znaczy to, że książka nie wniesie w Wasze życie trochę słońca i miłości.







   Alicja z http://alicjamakota.pl

"Zmierzch" Stephenie Meyer. Był taki czas, kiedy wszyscy zachwycali się tą powieścią. Nie była jeszcze tak ogromnie popularna (jedynie wśród czytających książki nastolatek), a ja po raz pierwszy zetknęłam się z nią w księgarni. Opis mnie zachwycił! Genialny pomysł! Dzisiaj, kiedy książek o wampirach jest od groma, a romans paranormalny stał się popularny, koncept może nie wydawać się taki oryginalny, ale na mnie te 10 lat temu zrobił wrażenie (w końcu to od "Zmierzchu" zaczęła się moda na wampiry). Szkoda, że lektura mnie rozczarowała, a moja wizja zupełnie rozminęła się z wizją Stephenie.Moja wersja wyglądałaby tak: główna bohaterka przeprowadza się do nowej miejscowości, "gdzie spotyka tajemniczego, niezwykle przystojnego Edwarda Cullena. Chłopak ma nadludzkie zdolności - nie można mu się oprzeć, ale i nie można go przejrzeć. Bella usiłuje poznać jego mroczne sekrety, nie zdaje sobie jednak sprawy, że naraża tym siebie i swoich najbliższych na niebezpieczeństwo. Już niedługo może nie być odwrotu... " [nota wydawcy] 
Wampir byłby wampirem z krwi i kości, wyrachowanym i rzeczywiście groźnym. Świadomy swojego uroku i wpływu wywieranego na dziewczynę, spróbowałby wykorzystać ją do własnych celów. W czasie trwania intrygi między dwójką bohaterów zaczęłoby kiełkować prawdziwe uczucie. Bella stanęłaby przed decyzją - czy może w pełni zaufać enigmatycznemu mężczyźnie? Czy zaryzykować wszystko w imię miłości, czy dla bezpieczeństwa porzucić nadzieję na szczęśliwe zakończenie? Na koniec bohaterka wybrałaby życie u boku niebezpiecznego wampira, która to decyzja, jeśli nie doprowadziłaby jej do ostatecznej zguby, byłaby przynajmniej okupiona gorzką ceną.



  Ewelina z http://blairczyta.blogspot.com

Książka, której zmieniłabym fabułę, która jako pierwsza przyszła mi do głowy, to „Jeden z nas. Opowieść o Norwegii” Asne Seierstad. Uważam, że to książka, którą każdy powinien przeczytać. Wstrząsająca relacja z zamachów na wyspie Utoya oraz w miejscowości Oslo, do których doszło w 2011 roku i w których zginęło 77 osób, z czego większość to młodzi ludzie. Autorka bardzo rzetelnie wprowadza nas w tamte wydarzenia – przybliża nie tylko postać zamachowca – Andersa Breivika, ale również przedstawia zarówno tych, którzy przeżyli, jak i tych, którzy zginęli.
Dlaczego zatem zmieniłabym jej fabułę, skoro nie można zmienić rzeczywistości? Dokładnie dlatego – gdybym mogła zmienić jej fabułę, oznaczałoby to, że do tych wydarzeń nigdy by nie doszło. Wówczas ta książka nigdy by nie powstała. Co ludzie – Bano, Lara, Simon, Anders, Viljar i wielu innych być może nadal beztrosko żyli by wśród nas. Ich rodziny nigdy nie zaznałyby takiego cierpienia, a życie nie zostało przewrócone do góry nogami. Norwegia nie musiałaby podnosić się z długoletniej rozpaczy, na nowo stawać na nogi i uczyć się zaufania. Nie popłynęłoby wiele łez i  oszczędzono by niepotrzebnego bólu, zadanego bezmyślnie w imię nienawiści.
Gdybym mogła zmienić fabułę tej książki, to oznaczałoby, że mogę zmienić historię. I być może niewiele by to dało i wcale nie zatrzymałoby kolejnych zamachów, ale ci ludzie, te młode osoby nadal by żyły i cieszyły się beztroskim czasem dorastania, adekwatnym do ich wieku.  Osoby, które przeżyły zamiast pamiętać obrazy śmierci przyjaciół, rozważałyby dziś jaką szkołę czy pracę wybrać, co zrobić, by zwrócić na siebie uwagę chłopaka, który im się podoba lub jak zagadać do koleżanki. Tymczasem niektórzy z nich nadal starają się dojść do siebie, mierząc się z wyzwaniami kolejnego dnia, często wciąż walcząc o swoje zdrowie i sprawność. Każdego dnia starają się wymazać z głowy krwawe obrazy, które brutalnie wryły się w ich umysły. Każdego dnia dziękują za życie i płaczą po cichu za tymi, których stracili.

Jednak fabuły „Jednego z nas. Opowieści o Norwegii” zmienić nie można. Zatem jedyne, co można zrobić, to nie pozwolić, by pamięć o nich umarła. Nie pozwolić, by świat zaczął żyć w strachu przed zamachowcami, bo to oznaczałoby ich wygraną.





Dziękuję za przeczytanie i... Jaka jest według Was książka, w której zmienilibyście fabułę? 


Komentarze

  1. Taka wersja "Zmierzchu" byłaby naprawdę o niebo ciekawsza niż oryginał :D
    Pozdrawiam
    Tutti

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za zaproszenie ;) akcja jest godna uwagi :) przesylam pozdrowienia i buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Próbuję sobie przypomnieć taką książkę, w której zmieniłabym fabułę i teraz nic mi nie przychodzi do głowy :) Najpewniej byłby to jakiś ckliwy romans :) O! Albo "Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu" Anny McPartlin. Z reguły nie lubię uroczych książek, tych ze szczęśliwym zakończeniem, ale to wyjątkowo złamało mi serce, bo zakochałam się w bohaterach :)

    Wpis świetny! Czytałam jedynie "Zanim się pojawiłeś" (nie wiem, być może trochę bym zmieniła w treści...) i oglądałam "Zmierzch" (ale tutaj akurat nic bym nie zmieniała, po prostu całość do siebie pasuje). Trzeciej książki niestety nie czytałam, ale wydaje się być w porządku, więc koniecznie zapisuję :) W takiej tematyce jest wiele książek z tych, które zdecydowanie każdy powinien przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam "Zanim się pojawiłeś" i chociaż zakończenie również mnie bardzo rozstroiło, to raczej bym go nie zmieniła.
    Co do mojego tekstu, to jeśli możesz, popraw w nim entery - teraz w niektórych miejscach nie ma nawet spacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba nie zmieniłabym zakońćzenia Zanim się pojawiłeś, bo wtedy byłaby już całkiem przewidywalna ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkie wersje bardzo ciekawe i oryginalne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam żadnej z wymienionych książek :( Ja fabułę zmieniłabym w ,,Fangirl" nie cierpię tej książki, a może jakby miała inną fabułę, to bym ją polubiła? :D

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♥
    Szelest Stron

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja na pewno zmieniłabym fabułę w niejednym filmie, a książce...hmmm
    Bardzo fajny wpis :3
    Wpadnij do mej krainy:https://emi-chan-magicworld.blogspot.com/
    XOXOXOXO
    Emi Chan

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam z tych książek tylko Zanim się pojawiłeś i za nic w świecie nie zmieniłabym tam zakończenia.
    A w czym ja bym coś zmieniła? Hmm, może w Prawdzie o dziewczynie zmniejszyłabym wątek profesorka i faktycznie skupiła się na tytułowej dziewczynie, bo wyszło tak, jakby profesor na siłę chciał jej skraść całe show.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja bym nie zmieniła "Zanim się pojawiłeś", bo porusza ona ważne kwestie i z tym zakończeniem daje do myślenia. Dzięki za zaproszenie! :) Ciekawy wpis wyszedł :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Taką wersję Zmierzchu przeczytałabym z przyjemnością, chociaż jestem wierną fanką oryginału :D

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  12. Na wstępie przeproszę, że nie przeczytałam pierwszej notki - jeszcze nie czytałam "Zanim się pojawiłeś" (ale już mam na półce i czeka na swoją kolej), więc nie chcę sobie psuć zabawy.
    Swoją drogą, o książce i filmie jest tak głośno, że niesamowicie ciężko jest nie dowiedzieć się, jak się skończyła ;)

    Co do "Zmierzchu", to zdecydowanie wolałabym wersję Alicji. Oryginał doprowadzał mnie do szału, a głównych bohaterów miałam ochotę podusić gołymi rękami ;)

    Ostatni wpis zmusił mnie do refleksji... Jakże byłoby wspaniale, gdyby można było zmienić rzeczywistość, zapisując jej własną wersję na czystych kartkach...?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli przeczytałeś post (co jest ważne przy komentowaniu, a często omijane) to pozostaw komentarz, podziel się opinią :)

Popularne posty z tego bloga

Podsumowanie! | listopad

Witajcie! Listopad minął tak szybko i nie mogę uwierzyć, że jest już grudzień i niedługo święta. Nawiązując do poprzedniego postu ( o świątecznym klimacie w listopadzie ) - powoli wprawiam się w ten klimat   : D Przychodzę do Was z podsumowaniem, które ostatni raz było na blogu w maju i mam nadzieję, że tym razem będzie ciekawsze i nie   zanudzę Was informacjami, które będą mówić ile stron dziennie czytałam. ( jestem ciekawa kogo poza autorem postu to interesuje 😉 )

The call. Wezwanie- Peadar O'Guilin

Co byś zrobił mając tylko chwilę, żeby uratować swoje życie, a zegar już zaczął odliczanie? Trzy minuty Wszyscy nastolatkowie wiedzą, że pewnego dnia znajdą się w przerażającej krainie, do której zostaną Wezwani. Dwie minuty Na nieznanym terenie ruszą za nimi bezwzględni łowcy, którzy zrobią wszystko, by ich dopaść i zabić. Minuta A Nessa nie może biegać. Czy mimo poraż enia nóg ma szansę na przeżycie, kiedy przyjdzie pora jej Wezwania? Czas ucieka… Zacznę od tego, że książka była pełna akcji i to mi się w niej bardzo podobało. Nie było tam nie potrzebnych opisów przyrody, skupiała się na postępie w fabule i rozwoju osobistym głównych bohaterów. Właśnie główna bohaterka miała coś w sobie, przez co umiała przyciągnąć czytelnika do czytania.  Była ona zaradna, co mi się bardzo spodobało. Może to po prostu moje preferencje, ale nie cierpię bohaterek, które rozczulają sie nad sobą. - Zamierzam przeżyć - mówi. I nikt mi w tym nie przeszkodzi. Wierz