Przejdź do głównej zawartości

Andumênia- Monika Glibowska

Legenda Andumênii głosi, że Generałowie powstaną, gdy ojczyzna będzie w potrzebie…

Kraj jest na skraju kolejnej wojny i bankructwa. Władczyni Andumênii decyduje się wybudzić po 120 latach skrzydlatych generałów armii, uśpionych po wielkiej bitwie z Zineanem mocą niezwykłego zaklęcia.

Dwór wrze od plotek, wewnętrznych zdrad oraz walk o władzę. May Verteri, najpotężniejsza z przebudzonych i ulubienica poprzedniej przywódczyni, oskarżana jest o śmierć zwierzchniczki. Piękna i charyzmatyczna „Krwawa” generał nie pamięta wydarzeń z ostatniej wojny. May knuje własną intrygę, potajemnie gromadząc księgi ze starożytną magią i rozwijając moc. Losy Andumênii spoczywają w niepewnych rękach, a zagrożenie może przyjść z najmniej spodziewanej strony…









No więc mamy Andumênię. Książkę nieznanej światu polki, Moniki Glibowskiej. Okładka przyciąga wzrok, a opis zapowiada ciekawą książkę z tajemnicami, intrygami i walką o władzę. Można pomyśleć ,,super książka!''. Ale jak jest w rzeczywistości? 

Andumênia to ponad 700 stronnicowa cegła, która jest po prostu... za długa. Naprawdę historia momentami była tak rozwlekana, że potrzeba by odjąć z 300 stron, aby była ciekawsza. Warto byłoby zrezygnować z przydługich opisów historii całego świata przedstawionego, które swoją drogą, przypominały mi treść książki od historii. Na serio, lepiej trzymać czytelnika w niepewności niż podawać wszystkie fakty po kolei!

Powieść laureatki I edycji konkursu „Czwarta Strona Fantastyki” została doceniona przez jury za rewelacyjną kompozycję, świetnie przemyślane intrygi i język godny światowych bestsellerów.           (opis z tyłu okładki)

Książka opowiada nam historię z punktu widzenia May, która chyba jest jedną z najgorszych bohaterek, o których czytałam. To nie jest typ osoby, z którą chciałabym się zaprzyjaźnić. Główni bohaterowie zwykle mają być protagonistami, męczennikami, tymczasem ja bardziej współczułam drugo lub trzecioplanowej służce May niż jej samej. Wszyscy generałowie, czyli kluczowe postacie, wydali mi się nieludzcy i bezduszni, a myślę, że w książkach poszukujemy bardziej bohaterów, których śmierci będziemy żałowali. W tym przypadku nawet by mnie ona ucieszyła. 
Przez 3/4 powieści nic się nie dzieje i wiele razy miałam ochotę ją odłożyć. Autorka zaplanowała kilka zwrotów akcji na sam koniec książki, które miały być szokujące- a rzeczywistości były banalne i łatwe do przewidzenia. Myślę, że gdyby równomiernie je rozplanować w historii czytałoby się to o wiele lepiej, z ciekawością dochodząc do końca. Owszem, ostatnie 100 stron było nawet ciekawe, ale wcześniej musiałam przeczytać 600 stron, na których akcja powolutku się rozwijała. 

Zakończenie w ogóle nie zrobiło na mnie wrażenia. Jest ono strasznie zawiłe i praktycznie nic nie rozwiązuje ( a autorka miała przecież całe 706 stron do popisu...) i nie zapowiada się, aby wyszła kolejna część. 

"Legenda ostatniej wojny, pogromczyni wrogów, wyglądała jak cień człowieka. Jedynie jedwabna suknia przetrwała przez dziesięciolecia niezmieniona. - May Verteri. Zbudź się."

Rozumiecie... Są książki, które niosą jakieś przesłanie i coś konkretnego opowiadają, a ja dalej nie do końca wiem, o czym miała być w ogóle Andumênia

Nie polecam. Niestety tylko nieliczne książki polaków są w stanie dogonić światowe bestsellery, a powieść Moniki Glibowskiej na pewno się do nich nie zalicza. Wbrew temu, co głosi treść opisu. 

★★
3/10

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona

____________________________
Wyd. Czwarta strona, Monika Glibowska, stron 706, 2016
Opis książki z materiałów wydawnictwa

Komentarze

  1. Czytam tę książkę i jest ciężko. Chyba najbardziej bolą mnie długie rozdziały. 70 stron to już lekka przesada, trzeba znać umiar.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam wcześniej o tej książce i... raczej nie mam zamiaru się w nią wgłębiać o.O xD Nie brzmi to zachęcająco... xD Inne książki na mnie czekają xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że jednak wyszło nie tak, jak powinno. ;/ Może gdyby książka była mniej obszerna, to wypadłyby z niej te słabsze elementy i jakoś podratowałoby to sytuację, sama nie wiem. ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe, czy jest ktoś, komu ta publikacja przypadła do gustu ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Akurat nie dla mnie ale cytaty bardzo fajne :O

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/02/military-style.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszy raz słyszę o tej książce i faktycznie, opis brzmi ciekawie. Jednak po Twojej recenzji chyba sobie odpuszczę :)
    Pozdrawiam, Ola
    bookwithhottea.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Sporo negatywnych opinii słyszę o tej książce, więc raczej się nie skuszę ;P

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytuję książek polskich autorów, aczkolwiek opis tej by mnie zaciekawił i kto wie, może bym po nią sięgnęła, i co? Rozczarowałabym się! Jednak jak na razie nie będę wychodzić z mojej skorupy nieprzepuszczającej polskich dzieł(z małym wyjątkiem na Sapkowskiego xD). Jeśli już czytać cegły.. to tylko te dobre.

    Pozdrawiam, Poszukiwaczka Książek

    OdpowiedzUsuń
  9. Skoro nie polecasz to nawet nie będę sobie nią głowy zawracać, opisy często są bezwstydnie pochlebne i nie odzwierciedlają treści książki :(

    Pozdrawiam ♥
    SZELEST STRON

    OdpowiedzUsuń
  10. O książce słyszałam ale tak przelotnie. Opis mnie nawet zaciekawiła, ale jak widzę książka nie jest warta uwagi :P Dlatgeo raczej po nią nie sięgnę. Zdecydowanie wolę krótsze książki. A ta nie dość, że długa to jak piszesz mało się w niej dzieje, a wszystko jest rozwleczone. Przykro mi słyszeć, że polak napisał twoim zdaniem tak kiepską książkę :( No cóż...w najbliższym czasie na pewno po nią nie sięgnę :P
    Buziaki :*
    pomiedzy-wersami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale opis jest całkiem ciekawy. Jednak po twojej recenzji wątpię bym ją przeczytała ;/ Ogólnie to mam małe zaufanie to polskich pisarzy :(
    http://strefafangirl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze, że mnie uprzedziłaś o rozciągniętej fabule. Nie przepadam za książkami, które się rozwlekają, nawet jeśli miałyby cudownie wykreowanych bohaterów. (nie jak prawdopodobnie tu) Opisałaś tę książkę bardzo interesująco, ale dobry pomysł zawsze można spaprać.
    Dziękuję, że podzieliłaś się swoją opinią.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cóż, przeczytałam, nawet dwukrotnie. Co na nią spojrzę na półce, mam chęć przeczytać raz jeszcze. Nie znudziła mnie, wręcz przeciwnie, naprawdę mało książek dostarcza mi aż tak rzeczywistych emocji. I akurat to, że zamiast kolejnej męczennicy w pojedynkę ratującej świat w morzu łez dostajemy hardą babkę, dla której niewiele rzeczy jest świętością, a mimo to wciąż jest pozytywnym bohaterem, którego losy człowieka obchodzą, to spora zaleta. Najsmutniejsze, że o drugim tomie nic nie słychać, a szkoda, bo czytałabym i to najlepiej zaraz.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli przeczytałeś post (co jest ważne przy komentowaniu, a często omijane) to pozostaw komentarz, podziel się opinią :)

Popularne posty z tego bloga

Ksiązka w której zmieniłabym fabułę. *goscinnie*

Hej! Dzisiaj wpis będzie nietypowy, ponieważ jest to zestawienie trzech tekstów od autorek różnych blogów na temat: Książka, w której zmieniłabym fabułę. Cała akcja jest zorganizowana w ramach kampanii  PRZECZYTAJ & PODAJ DALEJ  zorganizowanej przez Magdalenę z  http://www.savethemagicmoments.pl  ;) Zapraszam do czytania, a autorkom dziękuję za wzięcie udziału!  Paulina z http://www.paulinakaleta.com   „Zanim się pojawiłeś” wzbudza ogromne k ontrowersje. Książkę jedni kochają i wylewają przez nią morze łez. Drudzy, rozochoceni zachwytami tych pierwszych, niemile się rozczarowują… Niektórzy musieli przeczekać szum wokół książki, a potem i filmu, by móc po nią sięgnąć. Ale cały czas, gdzieś tam huczy o tej niezwykłej historii. Ja sama należę do grona fanów Jojo Moyes i każdą książkę wychodzącą spod jej pióra czytam z ogromnym zainteresowaniem. A „Zanim się pojawiłeś” to dla mnie taka książka, którą ma się ochotę przeczytać. Kiedy Lou traci pracę, nie wie, co zrobić ze sw

Podsumowanie! | listopad

Witajcie! Listopad minął tak szybko i nie mogę uwierzyć, że jest już grudzień i niedługo święta. Nawiązując do poprzedniego postu ( o świątecznym klimacie w listopadzie ) - powoli wprawiam się w ten klimat   : D Przychodzę do Was z podsumowaniem, które ostatni raz było na blogu w maju i mam nadzieję, że tym razem będzie ciekawsze i nie   zanudzę Was informacjami, które będą mówić ile stron dziennie czytałam. ( jestem ciekawa kogo poza autorem postu to interesuje 😉 )

The call. Wezwanie- Peadar O'Guilin

Co byś zrobił mając tylko chwilę, żeby uratować swoje życie, a zegar już zaczął odliczanie? Trzy minuty Wszyscy nastolatkowie wiedzą, że pewnego dnia znajdą się w przerażającej krainie, do której zostaną Wezwani. Dwie minuty Na nieznanym terenie ruszą za nimi bezwzględni łowcy, którzy zrobią wszystko, by ich dopaść i zabić. Minuta A Nessa nie może biegać. Czy mimo poraż enia nóg ma szansę na przeżycie, kiedy przyjdzie pora jej Wezwania? Czas ucieka… Zacznę od tego, że książka była pełna akcji i to mi się w niej bardzo podobało. Nie było tam nie potrzebnych opisów przyrody, skupiała się na postępie w fabule i rozwoju osobistym głównych bohaterów. Właśnie główna bohaterka miała coś w sobie, przez co umiała przyciągnąć czytelnika do czytania.  Była ona zaradna, co mi się bardzo spodobało. Może to po prostu moje preferencje, ale nie cierpię bohaterek, które rozczulają sie nad sobą. - Zamierzam przeżyć - mówi. I nikt mi w tym nie przeszkodzi. Wierz