Przejdź do głównej zawartości

Dotyk Julii- Tahereh Mafi

       W świecie przyszłości, zniszczonym przez ludzi i przejętym przez okrutne władze dążące do opanowania ludności, żyła w odosobnieniu Julia, której ludzie zawsze się bali i z niej szydzili. Była zamknięta w psychiatryku, który spokojnie można było nazwać więzieniem. Nikt nie wiedział co z nią zrobić, ani jak wyjaśnić jej zdolności, gdyż każdy kogo dotknęła dziewczyna, umierał. Nieświadoma pełni swoich mocy, bojąca się skutków tej siły, żyła z dnia na dzień, licząc kolejne mijające dni.
Niespodziewanie dla niej, straszliwy rząd zainteresował się nią- chciał wykorzystać jej dar do potwornych celów. Jednak nie mogła ona im ulec, dla swojego sumienia, dla ludzkich wartości i swojej miłości…



Autorka nie męczyła się z wymyślaniem świata- jako podstawę przyjęła już wiele razy wykorzystaną wizję dystopijnej przyszłości, spowodowaną ludzką zachłannością.

Wiele razy spotkałam się tam z przekreśleniami, czyli niewypowiedzianymi słowami bohaterki, myślami które uważała za zakazane. Z początku trudno mi było to czytać i prawie każde zdanie musiałam wertować dwa razy, przez co lektura wydawała mi się niemiłosiernie długa. Na szczęście pod koniec w bohaterce zaszła zmiana - ze zlęknionej dziewczynki zamieniła się w walczącą o swoją miłość postać. Jej najstraszliwsze wspomnienia czy lęki wyblakły, ale niestety przybyło jej też więcej obaw, o których ku mojej radości potrafiła otwarcie mówić. Więc i pod koniec przekreślenia zdarzały się bardzo rzadko, przez co lektura była o wiele bardziej wciągająca.

 Śmiech jest oznaką życia.- Wzruszam ramionami, starając się, żeby to brzmiało obojętnie.- Do tej pory tak naprawdę nie żyłam. 
Czy mnie porwała, tak jak zapewniały wszelkie opinie? Nie będę kłamać i przyznaję, że nie. Była po prostu dobra, a pod koniec odrobinę mnie zaciekawiła. 
Mogłabym się jeszcze przyczepić do tego, że Tahereh Mafi zrobiła (według mnie) straszny błąd, ponieważ książkę zakończyła w fragmencie, który był nudny i jakoś nie skłaniał on do przeczytania następnej części. Jednakże spróbuję przeczytać następną część i mam nadzieję, że będzie lepsza i pisarka da radę mnie zaskoczyć. Na początku trzeba się nieźle namęczyć ze zrozumieniem, jednak wydała mi się ona dobra jako przerywnik, czy jedna z wielu książek, które może nie urywają głowy, ale są dobre na nudny wieczór. 


Historia ma na pewno potencjał i mam nadzieję, że uda się go wykorzystać w następnych tomach.

A wy co myślicie o Dotyku Julii?

Moja ocena:

6/10

Buziaki!


Komentarze

  1. Nie mogę zbyt dużo powiedzieć o tej książce.
    Zaczęłam ją czytać i doszłam do momentu, kiedy
    SPOILER! SPOILER! SPOILER!
    Julia i Adam uciekają z tego budynku.
    Dalej jakoś stanęłam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli przeczytałeś post (co jest ważne przy komentowaniu, a często omijane) to pozostaw komentarz, podziel się opinią :)

Popularne posty z tego bloga

Ksiązka w której zmieniłabym fabułę. *goscinnie*

Hej! Dzisiaj wpis będzie nietypowy, ponieważ jest to zestawienie trzech tekstów od autorek różnych blogów na temat: Książka, w której zmieniłabym fabułę. Cała akcja jest zorganizowana w ramach kampanii  PRZECZYTAJ & PODAJ DALEJ  zorganizowanej przez Magdalenę z  http://www.savethemagicmoments.pl  ;) Zapraszam do czytania, a autorkom dziękuję za wzięcie udziału!  Paulina z http://www.paulinakaleta.com   „Zanim się pojawiłeś” wzbudza ogromne k ontrowersje. Książkę jedni kochają i wylewają przez nią morze łez. Drudzy, rozochoceni zachwytami tych pierwszych, niemile się rozczarowują… Niektórzy musieli przeczekać szum wokół książki, a potem i filmu, by móc po nią sięgnąć. Ale cały czas, gdzieś tam huczy o tej niezwykłej historii. Ja sama należę do grona fanów Jojo Moyes i każdą książkę wychodzącą spod jej pióra czytam z ogromnym zainteresowaniem. A „Zanim się pojawiłeś” to dla mnie taka książka, którą ma się ochotę przeczytać. Kiedy Lou traci pracę, nie wie, co zrobić ze sw

Podsumowanie! | listopad

Witajcie! Listopad minął tak szybko i nie mogę uwierzyć, że jest już grudzień i niedługo święta. Nawiązując do poprzedniego postu ( o świątecznym klimacie w listopadzie ) - powoli wprawiam się w ten klimat   : D Przychodzę do Was z podsumowaniem, które ostatni raz było na blogu w maju i mam nadzieję, że tym razem będzie ciekawsze i nie   zanudzę Was informacjami, które będą mówić ile stron dziennie czytałam. ( jestem ciekawa kogo poza autorem postu to interesuje 😉 )

The call. Wezwanie- Peadar O'Guilin

Co byś zrobił mając tylko chwilę, żeby uratować swoje życie, a zegar już zaczął odliczanie? Trzy minuty Wszyscy nastolatkowie wiedzą, że pewnego dnia znajdą się w przerażającej krainie, do której zostaną Wezwani. Dwie minuty Na nieznanym terenie ruszą za nimi bezwzględni łowcy, którzy zrobią wszystko, by ich dopaść i zabić. Minuta A Nessa nie może biegać. Czy mimo poraż enia nóg ma szansę na przeżycie, kiedy przyjdzie pora jej Wezwania? Czas ucieka… Zacznę od tego, że książka była pełna akcji i to mi się w niej bardzo podobało. Nie było tam nie potrzebnych opisów przyrody, skupiała się na postępie w fabule i rozwoju osobistym głównych bohaterów. Właśnie główna bohaterka miała coś w sobie, przez co umiała przyciągnąć czytelnika do czytania.  Była ona zaradna, co mi się bardzo spodobało. Może to po prostu moje preferencje, ale nie cierpię bohaterek, które rozczulają sie nad sobą. - Zamierzam przeżyć - mówi. I nikt mi w tym nie przeszkodzi. Wierz